Bój to nasz przedostatni.....
Pomimo tego, że wczoraj wszyscy poszliśmy spać trochę później niż zwykle, dzisiaj punktualnie pojawiliśmy się na porannej Eucharystii, którą odprawił dla nas ks. Dawid.
Następnie, po szybkim śniadaniu, świadomi tego, że czas pozostało coraz mniej a pracy jeszcze dużo udaliśmy się do zadań przeznaczonych na dzisiaj.
Podzieliśmy się na 4 ekipy i tak:
część męska - zajmowała się naprawianiem zamków w drzwiach
część żeńska - zajmowała się pracami mającymi na celu upiększyć dom, np. przenoszeniem worków z rzeczami, czyszczenie rowerów i zakończenie akcji "buty".
Tomek - dzisiaj po raz kolejny odkrywalem w sobie talenty informatyczne, tym razem usprawniania działalności komputerów.
ks. Dawid - całe przedpołudnie spędził na malowaniu dachu.
oczywiście, mimo, że naszym obowiązkom poświęcamy się w całości, to znalazł się też czas na przerwę.
Dzisiejsza przerwa była za to niezwykła, ponieważ mieliśmy okazję sami wycisnąć i napić się soku z granatów, które w tajemniczy sposób pojawiły się w naszym domu.
Była to też okazja do rozmów z siostrą Benigną.
Po przerwie na horyzoncie pojawiły się stałe punkty dnia, czyli praca, obiad i przerwa na odpoczynek.
O godzinie 15 zwarci i gotowi wróciliśmy do naszych zajęć.
Dziewczyny ponownie zajęły się prace domowe. Przez całe popołudnie czyściły okna w całym domu.
Panowie wrócili do malowania drzwi a także kontynuowali konserwację rowerów.
Tomek - usprawniał działanie kolejnych komputerów a także wrócił do koordynowania aukcji charytatywnej płyt winylowych na rzecz Domu Pokoju.
ks. Dawid - po południu ponownie wrócił na dach i kończył jego malowanie.
Przed kolacją powitaliśmy kolejnego domownika a raczej domowniczkę. Wczoraj do domu przyjechała Helen a dzisiaj znana nam już, roześmiana Alle.
Wspólnie, jak jedna wielka rodzina, zjedliśmy kolację. Po niej uszykowaliśmy się do wyjścia do Grobu Pańskiego i wspólnie zmówiliśmy Nieszpory.
Ja (Tomek) postanowiłem zostać dzisiaj w domu, co dało okazję do krótkich ale bardzo sympatycznych rozmów z Helen i Alle.
Wydawać by się mogło, że jest to szary, zwykły dzień spędzony w Jerozolimie. Dla mnie jest zupełnie inaczej. Był to dzień podczas którego czułem nieuchronnie zbliżający się koniec pobytu w tym pięknym mieście, jakim jest Jerozolima i ta wspaniała ekipa, z którą było mi dane tutaj przyjechać za chwile przestanie spędzać ze sobą całych dni. Wielkimi krokami zbliża się czas powrotu do rzeczywistości, do spraw codziennych. Z drugiej strony jest to piękny czas by jeszcze przez chwile nacieszyć się tą atmosferą Ziemi Świętej, ziemi, która pamięta każdy krok naszego Zbawiciela - Jezusa Chrystusa.
Teraz, kiedy siedzę i piszę te słowa wydaje mi się i obym się nie mylił..... Każdy z nas wróci do domu inny, zmieniony. Móc doświadczyć tylu wspaniałych rzeczy i dotknąć tak wielu miejsc związanych z wydarzeniami zbawczymi serce chrześcijanina nie może zostać niewzruszone.
pozdrawiam wszystkich w Panu.
Z modlitwą
Tomek :)
P.S. do zobaczenia w niedzielę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz